lis 03 2008

Pole magnaty (r.1)


Komentarze: 0

Rozdział 1 – Pole magnaty

Rzecz się działa roku 1799 według kalendarzu Iliami obowiązującego w całej Pantagenie…

W ciemnym pokoju był tylko jeden człowiek. Wpatrywał się w ciemne okna. Siedział na fotelu. Może lubi ciemność i spokój.
W tym jednak momentalnie drzwi pomieszczenia otwarły się na oścież. Do pomieszczenia zajrzało światło pochodzące z korytarza. Był więc dzień, tylko że ciemne zasłony zasłaniały okna. Przybyły zaczął mówić, szybko i nieskładnie:
- Panie nowe wieści z Ganrow!!! – tyle zresztą powiedział zanim mu tchu w płucach zabrakło. – Panie gdzie jesteś?!
Poruszył się by dać o sobie znak że tu jest i podszedł do okien i pociągnął energicznie zasłony. Mrok opuścił w mgnieniu oka ten zaciemniony pokój który został przepełniony światłem słońca południowego.
Zmęczony i wyczerpany posłaniec odetchnął trochę w tym czasie i przemówił:
- Wieści są świeże, nawet nikt oprócz mnie i paru osób nie wie, a na pewno będzie do Pana interesowało... – słudzy zawsze tak mówili do niego, ponieważ woli był nazywany tajemniczo „Pan”, tego kto by go nazwał prawdziwym imieniem by powiesił. Jednak, gdy tylko usłyszał, po co przybył tutaj jego szpieg z miasta Ganrow przerwał mu i powiedział tylko:
- Mów, zatem, o co chodzi, bo jak będziesz mi mówić o swoim wypełnionym zadaniu i o wspaniałościach tych wieści, to stracę cierpliwość, i wtedy dowiesz się co robie z nieposłusznymi i marnotrawiącymi mój cenny czas sługami… - jego głos był stanowczy i na myśl przywodził wojnę, podobno był kiedyś dowódcą Cesarstwa na wojnie przeciwko barbarzyńcom, ale tylko podobno – Do konkretów przejdźmy!
Zawsze dążyłby być dobrze poinformowany, swoje życie poświęcił na zdobywaniu informacji i ich umiejętnemu wykorzystaniu. Jednak on osobiście nie zdobywał żadnych wieści. Najmował w tym celu szpiegów i ludzi pragnącym zarobić. Każda współpraca zakończona z nim kończyła się zawsze śmiercią kończącego przymierze szpiega. Ten tajemniczy człowiek był hrabią i to nie byle, jakim. Znany jest wszędzie, jednak z tej strony, której on sam chciałby go rozpoznawano.
Uczynił to dzięki swojemu sposobowi wykorzystywania wiadomości zdobywanych przez sługi i umiejętne ich wykorzystanie. Po zasłyszeniu nowinek przyniesionych przez posłusznych mu ludzi, wprowadzał własną wersję tej informacji, a następnie rozgłaszał ją wszędzie wokół najmując nowych ludzi i załatwianiem sprawy ze starymi i posłusznymi, wielu było uśmiercanych przez niego osobiście, a wszystkie ślady świadczące o braku jakieś osoby zatuszowane umiejętnie przez niego i zaufanych mu ludzi. Takim oto sposobem powstawały plotki. Ogólnie nikt nie znał ich pochodzenia, ale uświadamiały one prosty lud o wydarzeniach. Tak, więc jeden zwykły magnata kierował ludźmi jak pionkami. Wykorzystywał naiwność ludzi.
Pośrednio kierował tymi plotkami także postawą władców, którzy wypowiadali sobie nawzajem wojny i posyłali zabójców. Jednak istniały pewne plotki na jego temat, magnata Pontes zwany był także tym, kto dzierży władzę.
Ci, co przeżyli takie wieści rozgłaszali. Gdyby ktoś ich słuchał byłoby dla hrabiego nieciekawie. Takich ludzi nikt nie słuchał, ponieważ byli za bardzo dobrze kontrolowani. Plotki przez tych wypaczonych ludzi głosiły prawdę, która zamiast szkodzić magnacie była dla niego neutralna.
Plotki głoszone o nim brzmiały zawsze tak samo: „Ten człowiek jest urodzonym szachistą skazanym na sukces, zawsze do tego dążył. Jego szachownicą jest Pantagena, zaś pionkami władcy i lud prosty!!!”. Każdy, kto to zdanie głosił w miejscu publicznym kończył na szubienicy bądź na arenie.
Hrabia Pontes znany jest powszechnie jako Pan Wiatrów, nikt nie wie, dlaczego, może z powodu władczego głosu i otaczania siebie niewolnikami i sługami.
Ktoś kiedyś go nazwał czarnoksiężnikiem… Jego śmierć była straszna.
Posłaniec speszył się trochę. Nie mógł przemówić. Patrzył na swojego Pana. Zbierał myśli, zaś Pontes krążył po pokoju. Jednak nic nie mówił. W pewnym momencie magnata nie wytrzymał:
- Zaczniesz mówić??? – powiedział to tak jakby miał przed sobą skazańca, byłego szpiega i tego, kto wypowiada mu posłuszeństwo. Skierował swój wzrok na sługę.
- Panie w Ganrow wydarzyły się rzeczy równie strasznie jak prawdziwe…
- Konkrety! – był już trochę podenerwowany i już chciał wiedzieć, co tym razem się tam zdarzyło.
- Hrabia Danris nie żyje! – wypalił…
- To jest cudowna wieść, więc ten stary pacan wyciągnął kopyta. Znasz jakieś szczegóły? – zapytał go. Oczy magnaty lśniły jak dwie wielkie latarnie. Ale jeśli ktoś wyczytał by to co skrywa w swych oczach na pewno by wiedział, że to dla niego nie było niespodzianką ta wieść.
- Wczoraj w nocy, Pan Ganrow zadławił się pokarmem i zakończył swój żywot dzięki pomocy jakiegoś najemnika, który pod osłoną nocy wykorzystał nieuwagę strażników i samego Dantisa.
Tak naprawdę to się nie zadławił. Przynajmniej pokarmem. Ale tak to wyglądało, że udusił się jedzeniem, w prawdzie ktoś mu pomógł odejść z tego świata, najpewniej trucizną, tyle ich przecież jest.
- Wiedziałem, że w końcu skończy się jego życie, ale nie przypuszczałem, iż nadejdzie to tak szybko – dziwny uśmieszek zagościł na niego twarzy, jednak szpieg nie zrozumiał co miał na myśli. Jakby się dowiedział to by poznał piwnice hrabi Pontes. Ale szpieg wiedział że jego przełożony oś ukrywał przed nim i wszystkimi, a posłańcowi nie w głowie było o to pytać, w końcu nie od dziś żyje i wie, że za takie pytania można dostać, ale tylko karę,
Hrabia Pontes nic nie mówił, nie przerywał, ponieważ łasy był opowieści posłańca. Fascynował się takimi wieściami. Pasjonował się słuchaniem o rzeczach, których on dokonywał, bo któż inny chciał śmierci pana na Ganrow jak nie On. To właśnie on wysłał tego zbira by zakończył żywot swojego rywala o posadę na tej metropolii.
- Jednak byłbym tylko zwykłym pokojowcem gdybym przyniósł tylko te wieści.
Magnata z żywszym jeszcze zainteresowaniem poruszył się i spojrzał na niego.
- Wiem, że o tej sprawie wie tylko jego rodzina i trzech pokojowców, którzy znaleźli jego całego we krwi i z paroma ranami zadanymi sztyletem. Byłem za zasłoną i wszystko słuchałem. Dosłyszałem pewnej rozmowy już wdowy po hrabim z jednym z pokojowców. Brzmiała ta rozmowa tak: „Już nie możemy tutaj spokojnie przebywać wiesz, co się stało z moim małżonkiem obawiam się o życie swoje i dzieci. Musimy stąd uciekać!” – tak mówiła małżonka. Co ją łączy ze zwykłym sługą nie odkryłem? To jest już koniec. Czy mogę iść do kwater?
Hrabia skinął głową na akceptację. Zasłyszane wieści były dla niego najradośniejszą nowiną, od dwóch lat. Jednak mimo iż to on wszystko dokładnie zaplanował było to najpiękniejsze od wielu lat co mu się przydarzyło. Jego największy przeciwnik skończył żywot z niemałą pomocą zabójcy. Uśmiechnął się i rozejrzał się po pokoju. I powiedział:
- Wyjdź cieniu, światła dnia są niestraszne… - to nie było normalne zdanie, to był sygnał do opuszczenia kryjówki. Zza zasłony, która nie rozstała ruszona wyłonił się człowiek odziany w płaszcz czarny z kapturem zasłaniającym twarz. Jednak był to najlepszy sługa hrabi spiskowca, który stał za wieloma dziwnymi śmieciami znanych osób, w tym zmarłego wczoraj biedaka.
- Dobra robota chłopcze. – tylko do niego tak się zwracał. Był on jego jedynym sługą, który służy mu od samego początku, wszyscy inni kończyli swoje żywoty, kiedy chcieli zakończyć współpracę. Był on jego najlepszym sługą.
- Tak Ojcze – to, dlaczego on służy magnacie to długa historia. Hrabia wychował go jak swojego syna. – Zatem teraz, co czynić mi?!
- Wiem, że to też wykonasz. Zawsze jesteś u mego boku…, choć w ukryciu. Jesteś cieniem i nikt nie wie o twoich zasługach.
Zabójca uśmiechnął się, jednak nie był to zwykły uśmiech. Przynosił na myśl najprędzej zapowiedź śmierci i wielkich straszliwych zmian, których był emisariuszem. Jego oczy zabłysły, choć twarz była zasłonięta kapturem widać było jego zainteresowanie działaniem. Choć to, co robił było złe i niedobre, on to robił, ponieważ nie czynił nic przeciwko swojemu opiekunowi.
- Wortanie wiesz, iż Ganrow musi zostać wolny, a teraz zleci się tam sporo wielkich osobistości, których wiesz gdzie najlepiej chciałbym oglądać. Idź, więc i szybko wracaj! Załatw wychylających się.
Było to proste polecenie zabijać każdego kto będzie tam panem tej osady, a także tych którzy będą szukać pewnych informacji na temat śmierci dawnego pana. Pan tego zabójcy chce sobie oczyścić drogę do władzy w Ganrow. Już tak długo na to czekał.
- Bywaj mój Emisariuszu. – powiedział hrabia Pontes na pożegnanie wiernego sługi i został sam. Rozejrzał się po swoim pokoju. Zobaczył swoje bogate zbiory. Wszystkie zdobyte zbrodnią i spiskiem. Uśmiechnął się do siebie.
Wszędzie były przedmioty wykonane z drogich kamieni. Z białych bursztynów, szafirów, szmaragdów, ametystów, akwamarynów, berylów, diamentów i opali. Wszystkie te przedmioty mieniły się i starały się przyćmić inne kamienne przedmioty „rywalki” o uznanie i o uwagę chciwego oka tyrana. Były tutaj miecze, które także nie były wykonane z pospolitego materiału, ale ze srebra i niektóre z mało znanego stopu złota, zwanego czerwonym złotem, które wyglądało jak skrystalizowana krew…
„I pomyśleć że to zdobyłem na moich rywalach” pomyślał sobie w duchu. Był już zmęczony i nie mógł się powstrzymać od snu. Usiadł na kanapie i dalej myśląc o cudownych okazach swojej kolekcji i o nowych odziedziczonych po przeciwniku z Ganrow usnął snem długim i spokojnym.

cohen : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz