Pole magnaty (r.1)
Komentarze: 0
Rozdział 1 – Pole magnaty
Rzecz się działa roku 1799 według kalendarzu Iliami obowiązującego w całej Pantagenie…
W ciemnym pokoju był tylko jeden człowiek. Wpatrywał się w ciemne okna. Siedział na fotelu. Może lubi ciemność i spokój.
W tym jednak momentalnie drzwi pomieszczenia otwarły się na
oścież. Do pomieszczenia zajrzało światło pochodzące z korytarza. Był
więc dzień, tylko że ciemne zasłony zasłaniały okna. Przybyły zaczął
mówić, szybko i nieskładnie:
- Panie nowe wieści z Ganrow!!! – tyle zresztą powiedział zanim mu tchu w płucach zabrakło. – Panie gdzie jesteś?!
Poruszył się by dać o sobie znak że tu jest i podszedł do okien i
pociągnął energicznie zasłony. Mrok opuścił w mgnieniu oka ten
zaciemniony pokój który został przepełniony światłem słońca
południowego.
Zmęczony i wyczerpany posłaniec odetchnął trochę w tym czasie i przemówił:
- Wieści są świeże, nawet nikt oprócz mnie i paru osób nie wie, a
na pewno będzie do Pana interesowało... – słudzy zawsze tak mówili do
niego, ponieważ woli był nazywany tajemniczo „Pan”, tego kto by go
nazwał prawdziwym imieniem by powiesił. Jednak, gdy tylko usłyszał, po
co przybył tutaj jego szpieg z miasta Ganrow przerwał mu i powiedział
tylko:
- Mów, zatem, o co chodzi, bo jak będziesz mi mówić o swoim
wypełnionym zadaniu i o wspaniałościach tych wieści, to stracę
cierpliwość, i wtedy dowiesz się co robie z nieposłusznymi i
marnotrawiącymi mój cenny czas sługami… - jego głos był stanowczy i na
myśl przywodził wojnę, podobno był kiedyś dowódcą Cesarstwa na wojnie
przeciwko barbarzyńcom, ale tylko podobno – Do konkretów przejdźmy!
Zawsze dążyłby być dobrze poinformowany, swoje życie poświęcił na
zdobywaniu informacji i ich umiejętnemu wykorzystaniu. Jednak on
osobiście nie zdobywał żadnych wieści. Najmował w tym celu szpiegów i
ludzi pragnącym zarobić. Każda współpraca zakończona z nim kończyła się
zawsze śmiercią kończącego przymierze szpiega. Ten tajemniczy człowiek
był hrabią i to nie byle, jakim. Znany jest wszędzie, jednak z tej
strony, której on sam chciałby go rozpoznawano.
Uczynił to dzięki swojemu sposobowi wykorzystywania wiadomości
zdobywanych przez sługi i umiejętne ich wykorzystanie. Po zasłyszeniu
nowinek przyniesionych przez posłusznych mu ludzi, wprowadzał własną
wersję tej informacji, a następnie rozgłaszał ją wszędzie wokół
najmując nowych ludzi i załatwianiem sprawy ze starymi i posłusznymi,
wielu było uśmiercanych przez niego osobiście, a wszystkie ślady
świadczące o braku jakieś osoby zatuszowane umiejętnie przez niego i
zaufanych mu ludzi. Takim oto sposobem powstawały plotki. Ogólnie nikt
nie znał ich pochodzenia, ale uświadamiały one prosty lud o
wydarzeniach. Tak, więc jeden zwykły magnata kierował ludźmi jak
pionkami. Wykorzystywał naiwność ludzi.
Pośrednio kierował tymi plotkami także postawą władców, którzy
wypowiadali sobie nawzajem wojny i posyłali zabójców. Jednak istniały
pewne plotki na jego temat, magnata Pontes zwany był także tym, kto
dzierży władzę.
Ci, co przeżyli takie wieści rozgłaszali. Gdyby ktoś ich słuchał byłoby
dla hrabiego nieciekawie. Takich ludzi nikt nie słuchał, ponieważ byli
za bardzo dobrze kontrolowani. Plotki przez tych wypaczonych ludzi
głosiły prawdę, która zamiast szkodzić magnacie była dla niego
neutralna.
Plotki głoszone o nim brzmiały zawsze tak samo: „Ten człowiek jest
urodzonym szachistą skazanym na sukces, zawsze do tego dążył. Jego
szachownicą jest Pantagena, zaś pionkami władcy i lud prosty!!!”.
Każdy, kto to zdanie głosił w miejscu publicznym kończył na szubienicy
bądź na arenie.
Hrabia Pontes znany jest powszechnie jako Pan Wiatrów, nikt nie
wie, dlaczego, może z powodu władczego głosu i otaczania siebie
niewolnikami i sługami.
Ktoś kiedyś go nazwał czarnoksiężnikiem… Jego śmierć była straszna.
Posłaniec speszył się trochę. Nie mógł przemówić. Patrzył na
swojego Pana. Zbierał myśli, zaś Pontes krążył po pokoju. Jednak nic
nie mówił. W pewnym momencie magnata nie wytrzymał:
- Zaczniesz mówić??? – powiedział to tak jakby miał przed sobą
skazańca, byłego szpiega i tego, kto wypowiada mu posłuszeństwo.
Skierował swój wzrok na sługę.
- Panie w Ganrow wydarzyły się rzeczy równie strasznie jak prawdziwe…
- Konkrety! – był już trochę podenerwowany i już chciał wiedzieć, co tym razem się tam zdarzyło.
- Hrabia Danris nie żyje! – wypalił…
- To jest cudowna wieść, więc ten stary pacan wyciągnął kopyta. Znasz
jakieś szczegóły? – zapytał go. Oczy magnaty lśniły jak dwie wielkie
latarnie. Ale jeśli ktoś wyczytał by to co skrywa w swych oczach na
pewno by wiedział, że to dla niego nie było niespodzianką ta wieść.
- Wczoraj w nocy, Pan Ganrow zadławił się pokarmem i zakończył
swój żywot dzięki pomocy jakiegoś najemnika, który pod osłoną nocy
wykorzystał nieuwagę strażników i samego Dantisa.
Tak naprawdę to się nie zadławił. Przynajmniej pokarmem. Ale tak
to wyglądało, że udusił się jedzeniem, w prawdzie ktoś mu pomógł odejść
z tego świata, najpewniej trucizną, tyle ich przecież jest.
- Wiedziałem, że w końcu skończy się jego życie, ale nie
przypuszczałem, iż nadejdzie to tak szybko – dziwny uśmieszek zagościł
na niego twarzy, jednak szpieg nie zrozumiał co miał na myśli. Jakby
się dowiedział to by poznał piwnice hrabi Pontes. Ale szpieg wiedział
że jego przełożony oś ukrywał przed nim i wszystkimi, a posłańcowi nie
w głowie było o to pytać, w końcu nie od dziś żyje i wie, że za takie
pytania można dostać, ale tylko karę,
Hrabia Pontes nic nie mówił, nie przerywał, ponieważ łasy był
opowieści posłańca. Fascynował się takimi wieściami. Pasjonował się
słuchaniem o rzeczach, których on dokonywał, bo któż inny chciał
śmierci pana na Ganrow jak nie On. To właśnie on wysłał tego zbira by
zakończył żywot swojego rywala o posadę na tej metropolii.
- Jednak byłbym tylko zwykłym pokojowcem gdybym przyniósł tylko te wieści.
Magnata z żywszym jeszcze zainteresowaniem poruszył się i spojrzał na niego.
- Wiem, że o tej sprawie wie tylko jego rodzina i trzech
pokojowców, którzy znaleźli jego całego we krwi i z paroma ranami
zadanymi sztyletem. Byłem za zasłoną i wszystko słuchałem. Dosłyszałem
pewnej rozmowy już wdowy po hrabim z jednym z pokojowców. Brzmiała ta
rozmowa tak: „Już nie możemy tutaj spokojnie przebywać wiesz, co się
stało z moim małżonkiem obawiam się o życie swoje i dzieci. Musimy stąd
uciekać!” – tak mówiła małżonka. Co ją łączy ze zwykłym sługą nie
odkryłem? To jest już koniec. Czy mogę iść do kwater?
Hrabia skinął głową na akceptację. Zasłyszane wieści były dla
niego najradośniejszą nowiną, od dwóch lat. Jednak mimo iż to on
wszystko dokładnie zaplanował było to najpiękniejsze od wielu lat co mu
się przydarzyło. Jego największy przeciwnik skończył żywot z niemałą
pomocą zabójcy. Uśmiechnął się i rozejrzał się po pokoju. I powiedział:
- Wyjdź cieniu, światła dnia są niestraszne… - to nie było
normalne zdanie, to był sygnał do opuszczenia kryjówki. Zza zasłony,
która nie rozstała ruszona wyłonił się człowiek odziany w płaszcz
czarny z kapturem zasłaniającym twarz. Jednak był to najlepszy sługa
hrabi spiskowca, który stał za wieloma dziwnymi śmieciami znanych osób,
w tym zmarłego wczoraj biedaka.
- Dobra robota chłopcze. – tylko do niego tak się zwracał. Był on
jego jedynym sługą, który służy mu od samego początku, wszyscy inni
kończyli swoje żywoty, kiedy chcieli zakończyć współpracę. Był on jego
najlepszym sługą.
- Tak Ojcze – to, dlaczego on służy magnacie to długa historia.
Hrabia wychował go jak swojego syna. – Zatem teraz, co czynić mi?!
- Wiem, że to też wykonasz. Zawsze jesteś u mego boku…, choć w ukryciu. Jesteś cieniem i nikt nie wie o twoich zasługach.
Zabójca uśmiechnął się, jednak nie był to zwykły uśmiech. Przynosił
na myśl najprędzej zapowiedź śmierci i wielkich straszliwych zmian,
których był emisariuszem. Jego oczy zabłysły, choć twarz była
zasłonięta kapturem widać było jego zainteresowanie działaniem. Choć
to, co robił było złe i niedobre, on to robił, ponieważ nie czynił nic
przeciwko swojemu opiekunowi.
- Wortanie wiesz, iż Ganrow musi zostać wolny, a teraz zleci się
tam sporo wielkich osobistości, których wiesz gdzie najlepiej chciałbym
oglądać. Idź, więc i szybko wracaj! Załatw wychylających się.
Było to proste polecenie zabijać każdego kto będzie tam panem tej
osady, a także tych którzy będą szukać pewnych informacji na temat
śmierci dawnego pana. Pan tego zabójcy chce sobie oczyścić drogę do
władzy w Ganrow. Już tak długo na to czekał.
- Bywaj mój Emisariuszu. – powiedział hrabia Pontes na pożegnanie
wiernego sługi i został sam. Rozejrzał się po swoim pokoju. Zobaczył
swoje bogate zbiory. Wszystkie zdobyte zbrodnią i spiskiem. Uśmiechnął
się do siebie.
Wszędzie były przedmioty wykonane z drogich kamieni. Z białych
bursztynów, szafirów, szmaragdów, ametystów, akwamarynów, berylów,
diamentów i opali. Wszystkie te przedmioty mieniły się i starały się
przyćmić inne kamienne przedmioty „rywalki” o uznanie i o uwagę
chciwego oka tyrana. Były tutaj miecze, które także nie były wykonane z
pospolitego materiału, ale ze srebra i niektóre z mało znanego stopu
złota, zwanego czerwonym złotem, które wyglądało jak skrystalizowana
krew…
„I pomyśleć że to zdobyłem na moich rywalach” pomyślał sobie w
duchu. Był już zmęczony i nie mógł się powstrzymać od snu. Usiadł na
kanapie i dalej myśląc o cudownych okazach swojej kolekcji i o nowych
odziedziczonych po przeciwniku z Ganrow usnął snem długim i spokojnym.
Dodaj komentarz