Archiwum listopad 2008


lis 05 2008 Za bramą
Komentarze: 0

Ocknął się w nieznanym miejscu. Rozglądał się na lewo i prawo zdumiony. Nie znał miejsca, w którym się obecnie znajdował. Nie znał tych roślin, ani tego półmrocznego miejsca. Drzewa też robiły na nim wrażenie dziwnego niepokoju. Drzewa były bezlistne, czarne bądź szkarłatne. Sprawiały wrażenie martwych, ale były ze sobą poskręcane, po dwie sztuki. Podobnie jak rośnie winorośl wokół przeszkody. W tej puszczy panowała dziwna jasność i było przyjemnie ciepło. Kiedy spojrzał w górę zobaczył czarną przestrzeń, czyżby ta planeta (czy coś podobnego) na czym się znajduje nie miało atmosfery? Było na niej olbrzymia ilość maleńkich gwiazd, i tylko dwa większe obiekty idealnie na zenicie. Obiekt większy był czerwony, a mniejszy bardziej jaskrawy i żółty, oślepiający. Nie dało się na niego patrzyć dłużej niż chwilę.

- A więc gdzie ja jestem? - zapytał siebie jakby to miało mu dać odpowiedź albo podnieść na duchu. Po kilku minutach dało się usłyszeć echo tego krótkiego zdania.

- To was czeka w najbliższej przyszłości wracaj ostrzec resztę.

- Kim jesteś? Nie widzę ciebie. Ukaż się.

- Ty mnie dobrze znasz i nie muszę się pokazywać, nie teraz. Nadejdzie jeszcze ten czas. Wracaj już czas nagli.

Poczuł jak jakaś ogromna siła ciągnie go w nieznanym kierunku. Opierał się. Z całych sił opierał się nieznanej mocy.

- Czekaj. Powiedz mi więcej co mam zrobić?

- Wracaj do swojego świata i powiedz co tutaj widziałeś to wystarczy. Na dowód weź kawałek skały. Leży koło twojej lewej nogi.

Siła ustała. Wziął kamień. Czarny kamień niczym nie wyróżniający się. Co to było nie wiedział? Ale już wiedział że zabierze to do swojego laboratorium. Stracił na chwilę pojęcie gdzie jest. Ciemność i cisza. I tak przez krótki czas. Bo po chwili zaczytał słyszeć szepty. Potem szepty przerodziły się w ciche nawoływanie i zastanawiające dźwięki jakby wyładowań. Potem te ciche nawoływanie przeszło w zrozumiały krzyk.

- Wracaj. Dalej jeszcze raz... Już go prawie mamy.

Poczuł wstrząs. Kiedy lekko otworzył oko widział ludzi skupionych w krąg wokół niego, białe ściany i oślepiające światło reflektorów. Chciał wstać.

- Nie wstawaj. Odpoczywaj, straciłeś dużo krwi.

- Już dobrze. Masz duże szczeście że byłem w pobliżu. Że ktokolwiek ciebie znalazł.

- Miałem widzenie. To ważne...

- Powiesz później teraz śpij.

Sięgnął ręką do kieszeni piżamy, był tam dalej. Czekał na badanie, na sprawdzenie. Kamień który był dowodem. Dowodem nieznanego. Nieznanego niebezpieczeństwa.

[......end......]

[zadanie, zmiana narracji na pierwszoosobową]

cohen : :
lis 03 2008 Michaił Bułhakow - Mistrz i małgorzata
Komentarze: 0

Jakim cudem do głowy mi przyszło opisywać takie arcydzieło. Michał Bułhakow jest prawdziwym mistrzem wytykania błędów współczesnego ustroju. Żył w burzliwych latach 30. za czasów Stalina. Część książek wydał za życia. Jednak jego najlepsza książka, pisana przeszło 30 lat aż do grobowej deski. Tzn. ostatnie poprawki podawał żonie w czasie choroby w łóżku. Jego książka ujrzała światło dzienne dopiero w latach 60. I teraz jest ukażana za jedną z najlepszych ksiażek XX wieku.

Książkę tą czytałem jakby była ona jedną z najważniejszych w moim życiu. Jest ona świetna. Michal B. pokazał swój talent pisząc tą książkę. Napisał bowiem coś lepszego niż tylko historię Moskwy do której przybywa szatan ze świtą.

Ukazał on jakim potworem jest człowiek. Pokazał on paradoksalnie dobrego szatana, który pozbywając się złych ludzi świat czyni lepszym. Czyściejszym. Prostszym itp. Można byłoby trochę wymieniać.

Aby nieco przybliżyć akcję utworu opowiem w jaki sposób szatan zjawia się w Moskwie.

Otóż na Patriarszych Prudach rozmawiało popijajac ciepły napój dwóch bohaterów. Byli oni przyszłymi ofiarami, ale nie bez powodu. Pierwszy to Michał Berlioz, który według mnie to najgorzej ucierpiał, redaktor gazety literackiej która wydawała opowiadania i wiersze zamkniętego światka osób. A drugi to Iwan "Bezdomnuy" jeden z tych pisarzy.

Szatan wprasza się do rozmowy dwóch literatów. Mówili oni o istnieniu Jezusa, a raczej jego nieistnieniu. Wszystko zaczęło się od śmierci Berlioza przepowiedzianego przez Szatana (legitymującego się Wolandem). Otóż Anuszka kupiła olej słonecznikowy i nadomiar tego go rozlała. Dlatego Berlioz nie mógł zdążyć na zebranie literatów. Na które zresztą przybywa Iwan "Bezdomny" a nie prezes. Dlatego że bredził i miał nieco niemożliwą do spełnienia historię przewieziono go do szpitala dla ludzi obłąkanych. Gdzie nadal twierdził że jest zdrowy. I musza złapać tego groźnego obcokrajowca.

Szatan wtedy zaczyna psocić. Ale ten krótki wstęp wystarczy chyba aby zachęcić do lektury całego utworu. Naprawdę warto. W wykorzystaniu pod sesje RPG, to się jeszcze nie zastanawialem. Ale najprędzej to postawa szatana jest interesująca do zapamiętania i zanalizowania.

Jak już mówiłem ta książka jest genialna. Nie mogę podawać tego wątpliwości. Jestem tego pewien. I dziękuje Michałowi Bułhakowi za takie dzieło. Dające świadectwo walki z ustrojem komunistycznym najgroźniejszą bronią piórem co pisze słowo.

cohen : :
lis 03 2008 Cytaty cz.2 o żydach
Komentarze: 0

Bolesław Prus w Kurierze Codziennym nr. 315 w 1889 roku pisał:
Dziwna rzecz! Od kilkunastu lat z gryzącym sarkazmem odzywam się o księżach, szlachcie, o naszych kupcach i rzemieślnikach, o niemieckich przemysłowcach, a przecież nikt z tych panów nie oskarżał mnie o złość, o rozszerzanie przesądów i szerzenie nienawiści. Lecz gdy pierwszy raz potrąciłem o stanowisko Żydow, zaraz mi zrobiono wojnę;

Prus w jednej ze swoich kronik z roku 1889 pisał:
Kwestji żydowskiej prawie niepodobna dotknąć bez wywoływania hałasów i kwasów. Wszystko wolno krytykować, nawet pewniki matematyczne, ze wszystkiego można żartować, tylko kwestję żydowską trzeba głaskać z włosem i to jeszcze bardzo delikatną ręka, w bardzo aksamitnej rękawiczce.

cohen : :
lis 03 2008 Albert Camus - Dżuma
Komentarze: 1

Zacznę od wyjaśnienia czym jest dżuma. Dżuma jest to choroba zakaźna gryzoni i (rzadziej) innych drobnych ssaków, a także człowieka (zoonoza), jest to ostra bakteryjna choroba. Choroba ta wywołana jest infekcją G(-) pałeczek z rodziny Enterobacteriaceae nazwanej Yersinia pestis. To tyle wyjaśnień.

Książka Alberta Camusa traktuje o wojnie, o życiu w obozach koncentracyjnych II wojny światowej, W których zaborcze Niemcy zamykały ludzi różnych narodowości, nawet niemieckiej (aryjskiej) skazując ich tym samym na śmierć. Było to miejsce, z którego zwykle nie było ucieczki. Ludzie w nim zamknięci zmieniali się, ginęły stare ideały, przeważała chęć przeżycia nad cnotami i uczciwością. Jak to się mówi: tonący brzytwy się chwyta.

Utwór Dżuma Alberta Camusa porusza właśnie temat uwięzienia człowieka, jego wpływu na jego psychikę. Jednak należy pamiętać, że akcja utworu "Dżuma" jest rozgrywana w mieście Oran, należącym do Francji, więc wnioskując z tego to są około 40. lata XX w. Epidemia choroby jaka nawiedziła miasto, nigdy nie wydarzyła się rzeczywiście.

Spokojne miasto pada ofiarą zarazy, która przyszła na szczurzych łapach, które przyszły masą. Było ich wiele. Wszystkie zdychały. Był to zły omen. W odniesieniu do sytuacji panującej w dwudziestowiecznej Europie to było to panowanie Hitlera, jego pierwsze lata zuchwałej władzy dyktatorskiej. Później jak grom z jasnego nieba przyszła dżuma, która porywała ogromną ilość ofiar. Choć gdyby mieszkańcy Oranu byli bardziej baczni by mogli cos zrobić z nadchodzącą zarazą i ją pokonać. Ale tak nie było. I znowu jest odniesienie do sytuacji w burzliwej Europie - rwące się do boju Anglia i Francja w obliczu ataku III Rzeszy na Polskę, i wcześniej nieudolna polityka z Hitlerem, pakty o nieagresji i konferecja w Monachium na której Hitler zdobył oficjalne pozwolenie na pomoc krzywdzonej mniejszości niemieckiej w Czechosłowacji, pomógł im zajmując Czechy, jeszcze wcześniej zajmując Austrię.

Jednak zbliżmy się trochę do zarazy w Oranie. Kiedy ogłoszono stan epidemii, zamknięto bramy miasta by nie pozwolić rozszerzyć się dalej dżumie. Z Francji sprowadzając tym samym serum, szczepionkę na chorobę. Sytuacja zamkniętych w mieście ludzi złudnie przypominała los ludzi zamkniętych choćby w Oświęcimie. Byli skazani na zagładę.

Ten rodzaj więzienia. Zamknięcie miasta z powodu nadejścia dżumy - śmierci i niepewnego losu, jest przykładem takiego właśnie absurdalnego uwięzienia mieszkańców w skażonym mieście.

Byli oni jakby rzec poddanymi absurdalnego pana - dżumy, który był bardzo okrutny i wybierał kto ma umrzeć. Był to bardzo zaborczy władca. Zabrał nawet ostatki radości swoim poddanym których traktował jak niewolników - "Człowiek musi czymś żyć, a dzisiejszy świat zabiera mu wszystko...".

Ludzie zmienili się całkowicie. Na miastach zaczął panować chaos, domy płonęły, ludzie chcąc zniszczyć ognisko choroby palili swe domostwa, część kradła by przeżyć i mieć coś więcej w ostatkach swojego żywota. Część ludzi poddała się dżumie, oczekując rychłej śmierci. Część całkiem zbzikowała, robiąc to czego nigdy by nie robili. Część chciała uciec z tego piekła. A część walczyła z tym, nie zgadzając się z tym stanem. Stanem nieodgadnionego losu i ciągłej niepewności.

Przejdę teraz do narracji książki. Jest ona bardzo dobra pod wieloma wzgledami. Najważniejsze jest to że narrator pisze w liczbie mnogiej "my" opisując to co epidemia zrobiła z życiem mieszkańców Oranu i w jaki sposób na nich działała.

Na szczególną uwagę zasługują ludzie walczący z dżumą, swoistym obozem koncentracyjnym. Zorganizowali oni oddziały ochotnicze do walki z dżumą, jednak początkowo ich działania nie odnosiły żadnych skutków. Jednak później zaczynało się robić coraz lepiej.

Taki stan rzeczy należy podziękować temu iż ten absurdalny kat był bardzo sprawiedliwy w wybieraniu ofiar. Nie domagał się tylko biednych, wyciągał swe splamione krwią ludzką szkaradne ręce po biednych i bogatych, po sprawiedliwych i nieprawych, po starców i po dzieci, po niewiasty, po wdowy i po każdego kto według niej właśnie już za długo chodzi nietknięty jego (kata) wpływem.

Jednak w pewnym momencie nadchodzi odwilż dla dżumy. Która powoli ustępuje. Zaprzestaje dalszego oblężenia Oranu i tym samym uwalniając pozostałych przy życiu zwycięsców, tych co przeżyli. Można to wziąść jako odniesienie do przyjścia armii Czerwonej z wschodu, i z zachodu armii amerykańskiej i brytyjskiej.

cohen : :
lis 03 2008 Cytaty cz.1
Komentarze: 0

Śmieszna to rzecz, życie - owe tajemnicze kombinacje bezlitosnej logiki dla błahego celu. Co najwyżej można się spodziewać od życia odrobiny wiedzy o sobie samym - która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów. Zmagałem się ze śmiercią. To najmniej zajmująca walka, jaką sobie można wyobrazić. Człowiek prowadzi ją wśród nieuchwytnej szarzyzny, wśród pustki, bez gruntu pod nogami, bez widzów, bez wrzawy, bez chwały, bez wielkiego pragnienia zwycięstwa, bez wielkiej trwogi przed klęską, wśród chorobliwej atmosfery obojętnego sceptycyzmu, bez wielkiej wiary w słuszność własnej sprawy, a z mniejszym jeszcze przekonaniem o słuszności przeciwnika. Jeśli taka ma być najwyższa mądrość, to życie jest większą zagadką, niż przypuszczają niektórzy*.
* Joseph Conrad, "Jądro ciemności", tłum. Aniela Zagórska, Wydawnictwo GREG, Kraków 2005, s. 65.
---

- Wojna jest selekcyjnym zabiegiem biologicznym i psychologicznym - mówił - koniecznym dla każdego narodu. Tylko ludzie o duszy rycerza mogą dostąpić przywileju odczucia i zrozumienia tej wyżdszej kategorii przeżyć , jaką jest wojna."
Z książki Kazimierz Moczarski Rozmowy z katem, wydawnictwa Znak, Kraków 2007, ISBN 978-83-2400493-5
---

"Nie zaznaliście wojny gówniarze.
rozpieszczone szczeniaki za mało was sie bije za mało
nie chcecie zrec zdechlaki bo nie wiecie co to głód ja bym was wszystkich wychował....
Wojciech Kuczok "Gnój"
---

cohen : :